Pokusa fałszywego miłosierdzia

Opublikowano: 20 października 2015 r.

Czy miłosierdzie może być fałszywe? Warto zacząć od tego pytania, które stawiam w relacji do propozycji niektórych ojców synodalnych, aby zezwolić na Komunię św. osobom rozwiedzionym, a żyjącym w ponownym związku.

Propozycja, która pojawia się ostatnio, że to biskup diecezjalny decydowałby, kiedy i w jakich okolicznościach osoby rozwiedzione żyjące w nowym związku mogłyby przyjmować Komunię świętą, należy do kategorii fałszywego miłosierdzia. Oczywiście, zgodnie z projektem, o którym coraz głośniej się mówi, osoby te musiałby wyrazić wolę przejścia pewnego procesu pokutnego i dopiero wtedy mogłyby korzystać z daru Komunii św. Spójrzmy jednak z uwagą na tę propozycję duszpasterską.

Po pierwsze, nie uwzględnia ona podstawowej prawdy objawionej, która mówi o tym, że człowiek został stworzony jako mężczyzna i kobieta i od samego początku Bóg pragnął, aby stali się oni komunią dwóch osób, dwoje – jednym ciałem. Kwestia nierozerwalności przymierza małżeńskiego nie pojawia się wyłącznie w doktrynie katolickiej, ale wpisana jest w naturę człowieka. Rzeczywistość małżeństwa naturalnego jest prawdą, którą odkrywamy, realizując nasze człowieczeństwo. Chrystus podniósł to właśnie przymierze do godności sakramentu i obiecał, że będzie z małżonkami zawsze – w chwilach radości, ale i w chwilach smutku. Propozycja, o której wspomniałem, nie mówi o tym, co zrobić z tym pierwszym węzłem. Będzie on więc dalej istniał, a my przykryjemy go tylko płaszczem miłosierdzia. Czy można jednak otrzymać dar miłosierdzia, kiedy obiektywnie dalej trwamy w grzechu i często, z różnych przyczyn, nie mamy możliwości wyjścia z tej sytuacji?

Po drugie, propozycja duszpasterska nie uwzględnia skomplikowanej nieraz sytuacji osób rozwiedzionych. Co powiedzieć kobiecie, która została porzucona z dwójką dzieci przez swojego męża? On żąda teraz Komunii św., aby lepiej się poczuć i potwierdzić, że jego decyzja o porzuceniu rodziny była słuszna, a ona stara się żyć zgodnie z Ewangelią. Jak wytłumaczyć osobom, które żyją w powtórnym związku i akceptując dyscyplinę Kościoła, powstrzymują się od współżycia seksualnego, aby przyjmować Komunię św., że ich wysiłki były niepotrzebne? Po co przekonywać narzeczonych, aby trwali w czystości do ślubu, skoro Kościół w darze miłosierdzia i tak wszystko im przebaczy?

Wiem, że to trudne pytania i wobec tych rozważań może zrodzić się stwierdzenie, że nie mam w sercu miłosierdzia. Jednak jestem przekonany, że miłosierdzie musi być czynione w prawdzie i musi uwzględniać sprawiedliwość. Nie można świadczyć o miłosierdziu, ulegając tylko emocjom, czasami bardzo trudnym. Chrystus stawia swoim uczniom wymagania i apeluje do ich wolnej decyzji: czy chcesz pójść za mną? Na tej drodze nie ma innych drogowskazów, jak Słowo Boże i nikt nie może zmienić tej rzeczywistości. Nie można zatem powiedzieć, że pierwszym obowiązkiem chrześcijanina jest uczestniczyć w Eucharystii i ją przyjmować. Obowiązkiem każdego z nas jest być świętym i dać świadectwo prawdzie. Fakt życia w powtórnym związku stoi w jawnej sprzeczności z tym obowiązkiem. Fakt zawarcia nowego związku burzy również tę ontyczną jedność pomiędzy sakramentem małżeństwa i sakramentem Eucharystii.  

Wobec osób rozwiedzionych i żyjących w powtórnych związkach, potrzebna jest czułość i bliskość, bo są oni przecież przez Chrzest św. członkami tego samego Kościoła. Mają prawo do mojej modlitwy i wsparcia, mają także prawo do prawdy. Są we wspólnocie, która nie powinna ich potępiać i odpychać, ale pomagać im poprzez różne działania duszpasterskie w nawróceniu i przemianie życia. Tak dzieje się już w wielu parafiach w Polsce. Specjalnie dla nich prowadzone są spotkania, na których poprzez wspólną modlitwę, adorację Najświętszego Sakramentu, czytanie Słowa Bożego oraz dialog i rozmowę z duszpasterzem mają możliwość pogłębienia wiary i lepszego zrozumienia siebie. Czy wolno powiedzieć im teraz, że to co robili, nie miało żadnego sensu, a my mamy teraz dla nich drogę na skróty, bez większego wysiłku i bez dociekani, a co tak naprawdę stało się w ich sakramentalnym małżeństwie?

Po trzecie, w przypadku, kiedy to biskup będzie określał warunki i sposób przejścia drogi nawrócenia oraz sposób przyjęcia Komunii św., może się nagle okazać, że tych dróg będzie bardzo wiele. Przecież każdy biskup diecezjalny może inaczej nakreślić realizację procesu prowadzącego do przyjęcia Komunii św. przez osoby rozwiedzione żyjące w powtórnym związku. Mielibyśmy więc do czynienia z zamieszaniem, które prowadziłoby do rozmycia tego, co istotne.

Analizując propozycje procesu pokuty proponowanego przez niektórych ojców synodalnych warto zapytać, czy można wymagać prawdziwej przemiany serca człowieka, było nie było, jednak na drodze administracyjnej. Ile czasu musi upłynąć, aby podjąć starania o zgodę biskupa na przystąpienie do eucharystycznego stołu? Czy konieczne jest wcześniejsze wystąpienie do sądu biskupiego o stwierdzenie nieważności zawartego małżeństwa sakramentalnego?
Nikt nie potrafi odpowiedzieć na te pytania. Synod od początku był definiowany jako synod duszpasterski, a nie doktrynalny. Budzi więc zdziwienie, że propozycje wysuwane przez niektórych pod płaszczykiem rozwiązań duszpasterskich, wprost naruszają doktrynę o nierozerwalności małżeństwa i próbują stworzyć fałszywą rzeczywistość miłosierdzia.

Dlatego uważam, że propozycja, aby osoby rozwiedzione żyjące w powtórnych związkach mogły przyjąć Komunię św. po przejściu drogi pokuty, jest fałszywym miłosierdziem.

Ks. Przemysław Drąg

Dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin