W kierunku języka miłości

Opublikowano: 12 października 2015 r.

Podczas Synodu Biskupów dużo mówi się o zmianie języka, którym Kościół przepowiada Ewangelię. To trudny temat, ponieważ z jednej strony pragnie się docierać do młodych, z drugiej do wykształconych, dalej do… No właśnie, do wszystkich, za których umarł Jezus Chrystus.

Jak to robić? Według ankiet, które zostały przeprowadzone w Polsce zarówno przez Zgromadzeniem Nadzwyczajnym jak i przed Zgromadzeniem Zwyczajnym Biskupów, zdecydowana większość Polaków nie czyta dokumentów Kościoła, bo ich nie rozumie. Stwierdzano, że ich język jest zbyt hermetyczny, że nie oddają rzeczywistości, w której żyjemy. Można wymieniać kolejne argumenty za tym, aby nie czytać dokumentów Kościoła, nauczania papieży. Trzeba jednak zadać ważne pytanie: jaki jest poziom nauki języka polskiego, znajomości polskiej literatury, polskiej kultury? Nauczyciele alarmują, że wiele osób nie potrafi za zrozumieniem przeczytać tekstu, że są po prostu wtórnymi analfabetami. To prawda, że czasami jako pasterze, ludzie Kościoła nie potrafimy mówić językiem prostym i zrozumiałym. Czy to zwalnia nas jednak z troski o kulturę języka i jakość głoszenia? Czy wystarczy zastąpić trudne słowa prostymi? Czy wystarczy przełożyć Ewangelię na serię komiksów, kolejnych filmów o życiu Jezusa Chrystusa? Jestem przekonany, że nie tędy droga. Jezus mówił często językiem alegorycznym, a jednocześnie zrozumiałym dla człowieka tamtej epoki i kultury. I choć Jego słowa były zrozumiałe nawet dla prostych ludzi, to budziły wiele kontrowersji. Niejednokrotnie uczniowie odchodzili, stwierdzając, że mowa Jezusa jest zbyt trudna i nie potrafią zaakceptować Jego wymagań.

Jak docierać do współczesnego człowieka, który nie przywiązuje do słowa wielkiej wagi? Jak docierać do słuchacza, który na co dzień posługuje się agresywnym lub niekiedy wulgarnym językiem? Jak wreszcie oczyścić język w małżeństwie i rodzinie, aby stał się środkiem budowania miłości, więzi i rozwijania wzajemnego dialogu? Troskę o zmianę tych tendencji widać od początku Synodu.

Jeżeli człowiek nie potrafi przyjąć słowa od drugiego człowieka, czy będzie potrafił przyjąć Słowo, które stało się Ciałem i zamieszkało pośród nas? Myślę, że wnioski, jakie wyciągają uczestnicy Synodu, są jednoznaczne. Tylko powrót do kultury życia, odbudowa poczucia piękna, wartości człowieka i zlikwidowanie przemocy pozwoli człowiekowi w pełni przyjąć Słowo Objawione. Nie chodzi więc o obniżenie poprzeczki wymagań moralnych i intelektualnych. Każdy człowiek posiada naturalną zdolność do odkrywania prawdy i szukania odpowiedzi na wielkie pytania antropologiczne. Trzeba w myśl słów Chrystusa wyciągać ze skarbca Kościoła rzeczy stare i nowe. Kościół nie może zmienić depozytu wiary, nie może zmienić słów Bożego Objawienia. Szukając nowych form wyrazu, nie może zapomnieć, że tylko Ewangelia, jak przypomina Franciszek, może dać człowiekowi odpowiedź na nurtujące go pytania o sens życia i miłości. 

Spotykam się codziennie z uczestnikami Synodu. Przyznam, że to niezwykłe doświadczenie kontaktu z wieloma narodowościami, wieloma kulturami i językami pozwala odnaleźć sens tego, co dzieje się podczas obrad. Nie widać tu złości, agresji, budowania opozycyjnych ugrupowań. Cały pierwszy tydzień próbowano opisać sytuację rodziny, aby do tej konkretnej wspólnoty zaadresować słowo – przesłanie Ewangelii miłości. Czy to się uda, skoro jest tak wiele różnic w postrzeganiu świata? Jestem głęboko przekonany, że jako Kościół wyjdziemy z Synodu przemienieni. Bogatsi o nowe doświadczenia i bardziej zjednoczeni wokół Tego, który jest centrum życia każdego chrześcijanina – Jezusa Chrystusa. W Rzymie doświadczamy Jego działania codziennie.  On mówi tutaj językiem, który każdy z nas rozumie, a jest to język miłości.

Ks. Przemysław Drąg
Dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin