Dlaczego to dobrze, żeby ksiądz przyjaźnił się z małżonkami?

Opublikowano: 30 sierpnia 2019 r.

Czym się różni małżeństwo niechrześcijańskie od chrześcijańskiego? Co dziewictwo i bezżenność dają małżonkom? Co małżonkowie dają księżom? Zobacz, co odpowiada Dariusz Piórkowski SJ.

Czym się różni małżeństwo niechrześcijańskie od chrześcijańskiego? Na czym polega misja małżeństwa chrześcijańskiego?

Z pewnością nie tylko na tym, co równie dobrze spełniają małżeństwa niechrześcijańskie: praca, pobożność, budowa domu, seks, rodzenie dzieci, dialog małżeński, choroby, kryzysy itd. Nie chodzi tylko o przeżycie, przetrwanie, przepędzenie życia we dwoje.

Jak ta misja realizuje się w małżeństwie wobec innych?

Najpierw jest to „świadczenie sobie nawzajem i swoim dzieciom wiary i miłości”. Jest to miłość promieniująca, nie zamykająca się na innych, płodność pojmowana znacznie szerzej niż tylko biologicznie. Chodzi o tę sól, o uczestnictwo w jakiejś większej wizji.

Weźmy dwa przykłady. Pierwszy z Katechizmu Kościoła Katolickiego, który opowiada o odpowiedzialności wierzących za kształtowanie np. w dzieciach właściwego obrazu Boga: „Do powstawania i rozpowszechniania współczesnego ateizmu „w niemałym stopniu mogą przyczynić się wierzący, o ile, co należy stwierdzić, na skutek zaniedbania wychowania w wierze albo fałszywego wykładu doktryny lub też braku w ich własnym życiu religijnym, moralnym i społecznym raczej zasłaniają oni niż ukazują prawdziwe oblicze Boga i religii” (KKK, 2125).

Wiara buduje na tym, co naturalne, na ludzkiej miłości, na ludzkich relacjach. Mamy w sobie „ustawienia domyślne” w kwestii obrazu Boga, po części odziedziczone po Adamie i Ewie. Oboje siedzą w krzakach ze strachu przed Bogiem. Po grzechu relacje dziecko-ojciec zmieniła się na niewolnik- pan, ale tylko po stronie człowieka. Zaczątki naszego obrazu Boga pochodzą również od rodziców i dziadków. W domu rekolekcyjnym widzę to wyraźnie. Wiele osób postrzega Boga jako mężczyznę, ojca sprawiedliwego, wymagającego, kontrolującego, bo takich mieli rodziców. Ten mechanizm jest naturalny i nieświadomy. Nie jesteśmy zdeterminowani przez niego, ale możemy być zablokowani do przyjęcia Boga prawdziwego. Więc małżonkowie, rodzice, dziadkowie przekazują obraz Boga swoim postępowaniem, postawami, mniej mówieniem o Bogu. I albo otwierają na łaskę albo utrudniają do niej dostęp. Podobnie zresztą w odniesieniu do innych krewnych, przyjaciół, kolegów w pracy, sąsiadów.

Drugi wymiar tej misji to zaczątki miłości. Nie przeskakuje się ot tak od miłości ludzkiej do miłości Boga. Natomiast jeśli tej pierwszej zabraknie lub jest ona wypaczona, bywa bardzo trudno z otwarciem się na innych, na Boga. Spotykam wiele osób, którym rodzice mówili wprost, że ich nie chcieli, że mieli nie przyjść na świat, a jeśli tego nie robili, to warunkowali swoją miłość, uzależniali ją od postępowania i spełniania ich oczekiwań przez dzieci. Powstają potem rany na całe życie. Na ile dom nasz jest otwarty, gościnny, potrafiący się dzielić z innymi, także z tymi, którzy mają problemy. W ten sposób ewangelizuje się przez małżeństwo i rodzinę.

A poza małżeństwem misja przyczyniająca się do zbawiania innych polega na bezinteresownym zaangażowaniu w ruchy, wspólnoty przy Kościele, ale nie kosztem rodziny. Wychodzimy poza rodzinę, angażujemy się na miarę możliwości, by dzielić się wiarą i czasem z innymi. Dzieje się to także w przez świadectwo życia w pracy. Ksiądz nie dotrze do ludzi pracujących w korporacji, a małżonkowie już tam są i mogą pociągać swoim przykładem, sposobem życia, decyzjami, postawą. Jeśli przyciągną ludzi do żywego Kościoła, pociągną do modlitwy i sakramentów, ksiądz już dalej zrobi swoje. Może to być zaangażowanie społeczne, w jakąś inicjatywę itd.

Jak w tym tandemie wspieramy się nawzajem? To znaczy księża lub osoby konsekrowane i małżonkowie? Co małżonkowie dają księdzu lub zakonnikowi? W jaki sposób budują siebie nawzajem, jako Ciało Chrystusa? Co ksiądz i zakonnik daje małżonkom?

Przez wieki niefortunnie przeciwstawiano życie zakonne, celibat małżeństwu. I na odwrót. Nie przyczyniło się to jednak do duchowego wzrostu. O. Raniero Cantalamessa słusznie zauważa, że „doskonała czystość nie oznacza, że musisz zdyskredytować małżeństwo. Przeciwnie. Doskonała czystość jest bez sensu, jeśli nie potwierdzasz małżeństwa. Gdyby małżeństwo było czymś negatywnym, wyrzekanie się go nie byłoby wolnym wyborem, lecz obowiązkiem”.

Dziewictwo, czystość konsekrowana, celibat nie są bardziej doskonałymi powołaniami niż małżeństwo. Są charyzmatami danymi dla budowania Kościoła. Każdy stan powołania jest doskonały, dla osoby, która jest do niego wezwania. Ale dziewictwo i celibat bardziej zbliża się do tego, co nas czeka po śmierci, do stanu, do którego wszyscy zmierzamy, obojętnie czy jesteśmy księżmi, zakonnikami czy małżonkami. Dlatego nie można uważać, że przez celibat czy życie zakonne można się lepiej przygotować do życia z Bogiem, a w innych formach powołania nie. Wtedy wszyscy musieliby się stać zakonnikami i księżmi. I porzucić małżeństwo.

Papież Franciszek czyni ciekawe rozróżnienie, twierdząc, że małżonkowie bardziej naśladują ziemskie życie Chrystusa, które przecież nie jest mniej ważne niż Jego życie po Zmartwychwstaniu. Pisze w „Amoris laetitia: „Podczas gdy dziewictwo jest znakiem eschatologicznym ukazującym Chrystusa Zmartwychwstałego, to małżeństwo jest znakiem „historycznym” dla tych, którzy podążają na ziemi, znakiem Chrystusa ziemskiego, który zgodził się z nami złączyć i dał samego siebie aż po dar swojej Krwi” (AL. 161). To podczas swego ziemskiego życia Jezus oddał za nas samego siebie, głosił Ewangelię, był z ludźmi. Pracował, uczył się, cierpiał, zmagał z trudnościami i napięciami. W ten sposób też dokonywał zbawienia człowieka.

Natomiast kiedy Jezus mówi o wyborze bezżeństwa „ze względu na Królestwo Boże”, to chce poniekąd wskazać jakoś na stan życia, które czeka nas po śmierci: „W świecie przyszłym ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodziły”.  Z jednej strony jest to znak, a nie fakt, że zakonnicy już żyją tak jak w niebie. Nie jesteśmy jako ludzie wezwani do tego, abyśmy żyli wiecznie w parze, lecz byśmy żyli wiecznie z Bogiem. Z drugiej „odciążenie” od trosk życia małżeńskiego i rodzinnego ma cel pozytywny: bardziej oddać się specyficznemu powołaniu: głoszeniu Słowa, modlitwie, towarzyszeniu duchowemu.

 

Ponadto, małżeństwo i święcenia jako sakramenty są związane z tym światem, dlatego to przejściowe formy życia służące naszemu przygotowaniu, uświęceniu. Małżeństwo i święcenia to nie koniec naszej drogi. Są to pomoce, abyśmy dojrzeli do miłości. Św. Ignacy powiedziałby, że zarówno małżeństwo jak i święcenia czy życie zakonne są środkiem do celu.

Co dziewictwo i bezżenność dają małżonkom?

Oprócz oczywistego chyba udzielania sakramentów, towarzyszenia duchowego, głoszenia Słowa, jest jeszcze coś więcej. O. Raniero Cantalamessa stwierdza, że chrześcijańscy małżonkowie mogą uczyć się wewnętrznej wolności, dystansu wobec siebie, ciągłego uświadamiania sobie, że małżeństwo nie jest celem życia.: „Bezżenność jako znak uwalnia małżeństwo i każdego z małżonków od ciężkiego do uniesienia ciężaru przymusu bycia wszystkim dla siebie nawzajem i zajmowania miejsca Boga”. Innymi słowy, małżonek nie jest Bogiem, nie jest celem życia. Małżeństwo jest czymś naturalnym, z urodzenia. Niemniej Biblia uczy, że człowiek przez wiarę ma stać się kimś więcej niż obecnie jest. Po prostu bycie człowiekiem jest już powołaniem.

Co małżonkowie dają księżom i zakonnikom?

Franciszek pisze w „Amoris laetitia”, że małżeństwo jest zaporą przed zgnuśnieniem i wygodnictwem, które grozi życiu zakonnemu lub kapłańskiemu. Łatwo ulec też rutynie i przeciętności: „Istnieje niebezpieczeństwo, że celibat stanie się wygodną samotnością, która daje swobodę niezależnego poruszania się, zmiany miejsca, zadań i decyzji, dysponowania własnymi pieniędzmi, spotykania się z różnymi osobami, zależnie od ich atrakcyjności w danej chwili. W takim przypadku jaśnieje świadectwo małżonków. Osoby powołane do dziewictwa mogą znaleźć w niektórych małżeństwach wyraźny znak wielkodusznej i niezachwianej wierności Boga wobec swego przymierza, co może pobudzać ich serca do bardziej konkretnej i ofiarnej dyspozycyjności. Są bowiem małżonkowie, którzy dochowują wierności, gdy współmałżonek staje się fizycznie niemiły lub gdy nie spełnia ich potrzeb, pomimo wielu okazji zachęcających ich do niewierności lub porzucenia go. Kobieta może opiekować się chorym mężem i tam, przy krzyżu, na nowo mówi „tak” miłości aż do śmierci. W takiej miłości objawia się w olśniewający sposób godność osoby, godność jako odbicie miłości, ponieważ właściwością ofiarnej miłości jest kochać bardziej, niż jest się kochanym. Możemy również zauważyć w wielu rodzinach zdolność do ofiarnej i czułej służby wobec dzieci trudnych, a nawet niewdzięcznych. Czyni to takich rodziców znakiem bezinteresownej i dobrowolnej miłości Jezusa. Wszystko to staje się dla ludzi żyjących w celibacie zachętą, aby przeżywali swoje poświęcenie dla królestwa Bożego z większą hojnością i dyspozycyjnością. Dzisiaj laicyzacja przysłoniła wartość zjednoczenia na całe życie i pomniejszyła bogactwo poświęcenia małżeńskiego i dlatego „należy pogłębić aspekty pozytywne miłości małżeńskiej” (AL, 162).

Jak małżonkowie mnie – jako księdzu – pomagają?

Z mojego osobistego doświadczenia mogę wymienić parę obszarów, w których widzę nieodzowną pomoc małżeństw na mojej drodze wiary i w pracy ewangelizacyjno-duszpasterskiej:

– małżonkowie to nie to samo co inni świeccy, samotni, single. Kontakt z małżeństwami wprowadza zupełnie inną jakość, ponieważ w małżeństwie i rodzinie zawiera się niemalże wszystko, co ludzkie.
– od lat doświadczam ogromnego wsparcia w wierze. Chodzi o świadectwo życia, modlitwy, wierności, wypełniania codziennych obowiązków, niezniechęcanie się, przezwyciężanie kryzysów. To wszystko niezwykle buduje wiarę księdza i zakonnika, jeśli się na to otworzy.
– dzięki małżeństwom dostrzega się realne problemy i trudności, z którymi zmagają się ci, do których głosi się słowo. Wskutek tego zmienia się język głoszenia kazań i homilii, czerpie się odpowiednie przykłady, jest odniesienie do prawdziwego życia, nie do czegoś wymyślonego, oddalonego od codzienności.
– przyjaźnie i kontakty z małżeństwami dają też poczucie bliskości i przyjaźni, której każdy człowiek potrzebuje, ksiądz też. Ponadto, u kogo jak nie u małżonków i rodziców ksiądz mógłby zasięgnąć lepszej rady w kwestiach związanych z małżeństwem i rodziną. Brakuje mu doświadczenia, ale może się uczyć przez obserwację, rozmowę, zapytanie małżonków w konkretnej sprawie. To bardzo pomaga w spowiedzi i towarzyszeniu duchowym zwłaszcza wobec małżeństw i rodziców.

www.deon.pl