W obronie życia człowieka w nauczaniu Prymasa Stefana Wyszyńskiego
Anna Rastawicka
Instytut Prymasa Wyszyńskiego
Konferencja wygłoszona podczas 308 Warszawskiej Pielgrzymki Pieszej
Wśród praw ludzkich na pierwszym miejscu Ksiądz Prymas stawiał prawo do życia. Tak starał się prowadzić sprawy Kościoła i Ojczyzny, aby nikt nie zginął. Nie darowałbym sobie – powtarzał – gdyby z mojej winy zginął chociaż jeden człowiek. Prawdziwie, nie walczył z żadnym ustrojem, ale w każdym ustroju walczył o człowieka.
Już jako biskup lubelski w obliczu strasznych zniszczeń wojennych napisał list pasterski: „O katolickiej woli życia”. Ukazał w tym liście cały dramat odrzucenia Boga, które przyniosło straszliwe skutki sponiewierania człowieka, a jednocześnie spotęgowanego pragnienia życia:
„Żyć! Za wszelką cenę żyć! Przecież to jest powszechny krzyk świata. Życie bez przerwy, bodaj wiecznie – to szczyt marzeń każdego człowieka. O, jak wielka jest w nas tęsknota do życia, do coraz lepszego życia – zbiorowa wola życia”.
Nawet w okrutnych czasach wojny nie zabrakło wrażliwości na ludzką godność. W przemówieniu do lekarzy Ksiądz Prymas wspominał:
„W czasie Powstania Warszawskiego, jako kapelan w szpitaliku powstańczym, byłem świadkiem licznych operacji w dzień i w nocy. Nogi i ręce wynoszono koszami. Na razie nie można było ich pochować uczciwie, więc kładziono je do dołu. Mówiłem lekarzom: to są szczątki naszych braci, należy je szanować, pamiętając o wielkiej godności ciała ludzkiego. (…) Z wielkim szacunkiem, na kolanach, trzeba podchodzić do człowieka”.
Niezmordowanie przypominał, że człowiek ma wielką godność, ponieważ jest dzieckiem Boga. A Bóg życia istnieje niezależnie od tego, czy w niego wierzymy czy nie. On jest Stwórcą, źródłem istnienia. Jego imię: „Jest, Który jest”. Jedynym Panem życia ludzkiego jest Bóg. Człowiek więc nie ma prawa decydowania o ludzkim życiu, chociażby najmniejszym, bezbronnym. Życie ludzkie jest darem miłości Boga, miłości wiecznej, niepokonalnej. Człowiek, który zaistniał, jest nieśmiertelny, będzie żył wiecznie, choćby dzieje jego życia na ziemi zostały przerwane.
„Co człowiek może uczynić przeciwko życiu? Może sprawić, że z kilkutygodniowego bytu, który się powoli kształtuje, nie powstanie wielki człowiek, myśliciel, nauczyciel narodu, a może jego wybawca czy dowódca, a może przyszły ojciec czy matka. Te dzieje mogą być przerwane. I człowiek czyni to dzisiaj bardzo często. Oblicza się w naszej Ojczyźnie milion rocznie gwałtów przerywania dziejów nowego człowieka, zapoczątkowanych przez Boga.
Powiedziałem: przerwane są dzieje, ale nieprzerwane jest istnienie. Sam Bóg, który postanowił istnienie człowieka, stanie w jego obronie. Z człowiekiem, którego dzieje przerwano, spotkają się kiedyś na łonie Ojca Niebieskiego wszyscy, którzy tego dokonali: matka i ojciec, lekarz czy lekarka, służba zdrowia, czy minister, który takie zarządzenie wydał i twórca ustawy, która to dopuszcza. Dochodzą do nas wiadomości, że coraz to nowe państwa podejmują uchwałę dopuszczającą przerywanie życia ludzkiego (…). Tam, gdzie Bóg powiedział: żyj – tam człowiek nie ma prawa powiedzieć: umieraj, nie ma prawa przeciwstawić się Bogu i przerwać dziejów zapoczątkowanych przed wiekami dla nowego istnienia. Jest to uzurpacja i zuchwalstwo, a jeśli zostaje dokonane, jest zwykłą zbrodnią. Chociaż ludzie boją się tego określenia, w rzeczywistości jest to zabójstwo człowieka”.
Kardynał Wyszyński nie wahał się przerywania życia dziecka piętnować jako bezprawia i zbrodni.
„Współczesnej matce tłumaczy się kłamliwie, że kształtujące się w niej życie to iniustus agresor i najeźdźca jakiś, napastnik niesprawiedliwy. Wmawia się w nią, że ma ona prawo bronić się przed tym napastnikiem. A wreszcie – o zgrozo – daje się jej ≪prawo≫, którego nie ma nikt, nawet najbardziej niesprawiedliwy prokurator – godzenia w życie! Według kodeksów prawa karnego dopiero w długiej i uciążliwej procedurze można orzec: winien jest śmierci. A tu bez wyroku, jedna wola człowieka, może chwilowo udręczonego, biednego czy chorego, skazuje na śmierć! Pytamy się: Jakim prawem? Dlaczego powszechne i podstawowe prawo do życia: ≪Nie zabijaj≫ ma tutaj być zawieszone?”.
Sprawa życia nowego człowieka nie jest sprawą prywatną dwojga rodziców – matki i ojca – uczył. Wszyscy są zainteresowani w tej sprawie, a przede wszystkim nowa istota, która ma prawo do bytu i nikt nie może skazać jej na śmierć.
„Władza publiczna nie może dać nikomu prawa dysponowania cudzym życiem wbrew właścicielom tego życia. Właścicielem życia jest dziecię nienarodzone, które przychodzi na świat i samo bronić się nie może”.
Prawa dziecka zabezpiecza nie tylko Boże prawo – „Nie zabijaj”, ale także prawo cywilne. Ksiądz Prymas określał je jako prawo nienaruszalne, ponieważ jest ono prawem naturalnym.
„W Parlamencie, podczas debat nad ustawą, która takim sromem okryła Naród polski, powiedziano: ponieważ jestem katolikiem, głosuję przeciwko ustawie. To było powiedziane za dużo. To nie było właściwe ustawienie problemu. Wystarczyło powiedzieć: ponieważ jestem człowiekiem, głosuję przeciwko ustawie. Mam obowiązek bronić wartości człowieka, a wartość ta istotowo jest ta sama w niemowlęciu, co w profesorze, a tylko akcydentalnie wartości te są inne, (…) wartość życia ludzkiego jest niezależna od stopnia rozwoju tego życia. Nawet przed narodzeniem istotowa wartość człowieka jest równie wielka jak po urodzeniu”.
W świetle tych słów – obrony życia ludzkiego nie można zawężać do wymiaru przekonań religijnych. Jest to obowiązujące wszystkich bez wyjątku prawo naturalne, podstawowe. Człowiek ma prawo do życia, ponieważ jest człowiekiem.
Z całą mocą Ksiądz Prymas podkreślał, że decyzja o życiu człowieka należy jedynie do Boga, Dawcy tego nieskończonego daru.
„Wartość życia ludzkiego jest suwerenną domeną Boga, bo Bóg unosi się nad życiem ludzkim i jego przeznaczeniem. Ponieważ człowiek nie bierze prawa do życia ani od rodziców, ani od społeczeństwa. I nie ma właściwie takich racji, które uzasadniałyby dostatecznie w prawie czy w socjologii, że człowiek wziął życie i prawo do życia od rodziców. Jeżeli ich nie wziął od rodziców i od społeczeństwa – to od kogoż je wziął? Kto mu je nadał? A więc ani rodzina, ani społeczeństwo nie mają prawa przekreślać życia czy pozwalać komukolwiek na przekreślenie go, bo prawo do życia jest wyższego rzędu. Stąd wnioski: życie człowieka nienarodzonego jest zawsze nietykalne i prawnik nie ma tytułów, aby tym życiem wprost dysponować. Każde tak zwane prawo, które daje komukolwiek możność dysponowania i przesądzania o ludzkim życiu jest bezprawiem. Każdy czyn, który zmierza wprost do zniszczenia i przekreślenia prawa człowieka do życia, jest zwykłą zbrodnią. Władza publiczna nie ma więc takiego prawa! Gdyby ktokolwiek i komukolwiek dał takie prawo, nie wolno z takiego ≪prawa≫ korzystać. Korzystanie z takiego prawa byłoby zamachem na podstawowe prawo człowieka i bezpieczeństwo społeczne”.
Nie milknął jego głos. Mówił prawdę, ostrzegał, prosił, ukazywał, jakie skutki dla życia narodu ma samobójczy lęk przed dzieckiem. „Rodziny bezdzietne – to Naród starczy i zwiędły. Rodzina małodzietna – to Naród anemiczny i wegetujący. Rodziny wielodzietne – to Naród pełen tężyzny duchowej, zdolności, o wielkim wyborze talentów i sił”.
Niszczenie życia nienarodzonych nazywał „klęską narodową”. Obawa, że naród nie wyżywi większej liczby dzieci, była wytworem propagandy.
„A małoduszni nie chcą, by ludność polska przekroczyła trzydzieści milionów! Na tej ziemi, danej nam przez Opatrzność wyżywić się może spokojnie pięćdziesiąt milionów. Tym więcej, że jak nas uczy ekonomia, najbardziej wdzięcznym spożywcą, czynnikiem równowagi i wymiany ekonomicznej, jest mały spożywca – dziecko, które tak dużo wszystkiego potrzebuje, że swoim zapałem spożywczym przezwycięża niekiedy dorosłego mężczyznę. Powiedział ktoś, że Naród, który ma dużo dzieci, może się nie lękać o równowagę ekonomiczną, bo dzieci będą sprawcami tej równowagi ekonomicznej. Tylko narody bez dzieci duszą się nadmiarem bogactw, których nie mogą spożyć”.
Ziemia polska ma być ziemią żywych – wołał Ksiądz Prymas – a nie umarłych.
„Jaka jest rodzina domowa, taka też będzie rodzina ojczysta – Naród. Jeśli rodzina domowa będzie zwarta, to będzie zwarty i Naród, jeśli rodzina domowa będzie rodzić żywych, to i Naród będzie żył; jeśli rodzina domowa uszanuje dziecię, będzie uszanowany w tej Ojczyźnie człowiek. (…) Jeśli nie będą umieli uszanować maleńkiego życia, które się rodzi w komórce ogniska domowego, nie uszanują i życia obywateli, bo mordować nauczą się już w rodzinie. Naprzód będą mordować swoje dzieci, a potem obywateli. W ten sposób, zamiast społeczności życiodajnej, będzie się wyrabiać społeczność morderców i Naród będzie samobójczy. Zada śmierć własną swoją ręką – sobie samemu. I skończy się taki Naród i sprawdzi się to, co o niektórych narodach mówią już dzisiaj słowami Pisma Świętego: ≪Imiona głupich będą wymazane z ziemi żyjących≫”.
Bracia, trzeźwymi bądźcie – prosił Ksiądz Prymas.
„Dzieci Najmilsze, pomyślcie! Mówimy, że jesteśmy Narodem tak biednym, że nie stać nas na liczne rodziny, a przecież niedawno [był to rok 1959] gazety doniosły, że Polacy przepili nie mniej, nie więcej tylko… 20 miliardów złotych. Chciejcie to wszystko rozdzielić między rodziny liczne i ubogie, a przekonacie się, na co nas stać”.
„Dokąd idziemy?” – pytał z niepokojem. Ostrzegał przed bezmyślnością i brakiem odpowiedzialności. Przekazywał, że polską racją stanu jest obrona życia: „Dokąd zaprowadzi nas to ułatwione życie? Czy jesteśmy wszyscy w jakimś obłędzie, że samochcąc pędzimy i ciągniemy za sobą Naród – w przepaść bez życia. Dokąd idziemy? (…) Nigdy nie byliśmy Narodem grabarzy, bo nikogo nie pochowaliśmy, szanując wolność wszystkich. Byłoby rzeczą tragiczną, gdyby Naród szanujący wolność, umiejący walczyć ≪za naszą i waszą wolność≫, sam dla siebie stał się grabarzem!”.
Dziwił się Ksiądz Prymas – skąd nam przyszedł zwyczaj lekceważenia życia i macierzyństwa?
„Zmalała cena rodzących się Polaków! (…) Gdy przegląda się pisma, zastanawia dziwny styl prasy, która napada bezmyślnie, jak na największych wrogów, na tych, którzy chcieliby wydać po Bożemu na świat kształtujące się życie i uszanować prawo do życia. (…) Bardzo łatwo jest zniszczyć rodzące się życie. Skąd przyszło to Narodowi, który z Ewangelii wie, że życie jest światłością ludzi. (…) Skąd przyszło to Narodowi, który dotychczas tak ufał matkom, że na kolanach ręce im całował? (…) Dlaczego tak łatwo daliśmy się przekonać ludziom płatnym od wiersza, którzy zapełniają prasę artykułami namawiającymi do zbrodni, do przestępstwa, do morderstwa Polaków? Dlaczego tak łatwo im uwierzyliśmy? Skąd nam to przyszło?”.
Ostrzegał przed zgodą społeczeństwa na nieład moralny, samolubstwo i demoralizację.
„Pamiętajmy, że łatwo jest wyzwolić demoralizację, ale niełatwo ją zatrzymać. Łatwo jest zaprowadzić samobójczy obyczaj Narodu, ale trudno jest go później zwalczyć. O! To bardzo trudno! Łatwo jest wychować pokolenie samolubów, którzy nie chcą przyjąć na siebie i wypełnić żadnych obowiązków, ale trudno później odebrać samolubom kamienne serca i dać im serca wrażliwe! Możemy sobie powiedzieć w roku 1960: Wystarczy, gdy się obecnie urodzi tylko poł miliona Polaków, bo za pięć lat, gdy nam będzie lżej, pozwolimy, aby się ich urodziło milion. Tylko czy będziemy wtedy mieli siłę i wolę ku temu?! Gdy dziś się zdemoralizujemy, gdy pójdziemy po linii łatwizny i wolności od obowiązku, gdy raz się odzwyczaimy od poszanowania życia, jutro proces [ten] stanie się nieodwracalny”.
Aby zahamować pęd narodu ku samozniszczeniu, Ksiądz Prymas odwoływał się do taktyki i argumentacji wrogów naszej ojczyzny. Wspominał w swoich przemówieniach teksty z „Zeszytów Oświęcimskich” i „metody”, do jakich wrogowie odwoływali się, aby Polaków było jak najmniej. Przytaczał zalecenia niemieckich okupantów:
„Środki służące do spędzania płodu i środki zapobiegawcze mogą być w każdej formie publicznie oferowane, przy czym nie może to pociągać za sobą jakichkolwiek policyjnych konsekwencji. Homoseksualizm należy uznać za niekaralny – dla Polaków, rzecz oczywista!”.
Ponadto zalecano rozdzielanie małżeństw, kierowanie do pracy w inne rejony kraju. ≪Nam nie są potrzebni Polacy, tylko ich ziemie≫ – powtarzali nasi wrogowie. Ale dlaczego Polacy sami wybierają ludobójstwo własnych dzieci – pytał z niepokojem Ksiądz Prymas. Po wojnie zginęło więcej Polaków niż zamordował Hitler i Stalin.
Już w 1946 roku ostrzegał, że spada przyrost naturalny, a to grozi Polsce wyludnieniem:
„Przed wojną upowszechniano u nas przekonanie, że Polska jest krajem przeludnionym, że jest nas za wiele, że grozi nam nędza wskutek nadmiaru ust i bezrobocie wskutek nadmiaru rąk do pracy. Jak było w rzeczywistości? Począwszy od 1925 roku zauważa się u nas stały ubytek przyrostu ludności. Podczas gdy bowiem w 1925 roku wynosił on 18%, to już w następnych latach spadał tak bardzo, że w 1938 roku mamy już tylko 10% przyrostu naturalnego. Kryzys urodzin trwał u nas od 1931 roku w przerażających rozmiarach. Zwłaszcza wymierały miasta polskie, tak że w 1937 roku rodziło się zaledwie 11 dzieci na 1000 ludności. W 1939 roku Polaków było w Polsce 24 miliony; reszta – 11 milionów, to ludność obca narodowościowo. Natomiast sąsiedzi nasi wschodni i zachodni liczyli sobie 250 milionów mieszkańców. Na jednego Polaka przypadało dnia 1 września 1939 roku – 10 sąsiadów. Zestawienia te wskazują, że najważniejszym zagadnieniem dla dalszego bytu Narodu polskiego jest ratowanie, za wszelką godziwą cenę, stanu posiadania i podniesienie przyrostu ludności”.
Co powiedziałby nam Prymas Tysiąclecia dzisiaj, gdy przyrost naturalny w Polsce zaczyna być ujemny? Na 224 kraje świata jesteśmy pod tym względem na 212 miejscu. Dzisiaj już głośno mówi się o polskim dramacie demograficznym. W 2013 roku urodziło się 20 tysięcy Polaków, a zmarło 40 tysięcy.
Prosząc o opamiętanie, Ksiądz Prymas powoływał się na doświadczenie Francji, która już dawno uświadomiła sobie, że grozi jej wyniszczenie i zaczęła odwrót. Upominał się o politykę prorodzinną w Polsce, o dowartościowanie zadania kobiety jako matki, o zapłatę rodzinną. Jego głos był głosem wołającego na puszczy. Był za to oskarżany, uznawany za wstecznika, konserwatystę. Nie zrażał się tym, wiedział, że ktoś musi głośno mówić prawdę, choćby była trudna do przyjęcia:
„O, trzeba mówić! Trzeba wołać! Trzeba prosić na kolanach, tak jak my dzisiaj tu, z tej ambony, klękamy przed Wami, Lekarze, Lekarki, Służbo Zdrowia! A także przed Wami, którzy stanowicie prawa, którzy wydajecie ustawy, którzy je upowszechniacie w społeczeństwie, którzy pod pozorem rzekomego postępu dajecie wolność umierania. Klękamy i, całując wasze nogi, prosimy: miejcie litość nad własnym Narodem, nad własnym sumieniem! Miejcie litość. ≪Któż z Was dowiedzie na Mnie grzechu?≫ Ja wiem, że mówiąc to wszystko, ściągnę na siebie w krótkim czasie napaści prasy. To ja jestem winowajcą! To ja mam czarta! To ja rozrabiam! To ja podburzam. Ja to wiem! Ale wolę być dzisiaj oskarżony niż za pięćdziesiąt lat, gdy trawa porośnie bruki i nie będzie komu [po niej] deptać, bo usłużna ≪racja stanu≫ wytnie pokłosie polskie dla ambicji, bo się nikt nie myli, nawet gdy wydaje ustawy wrogie Narodowi. Tę winę przyjmuję na siebie, w obliczu Boga, Narodu, jego sumienia i waszego sumienia – jeśli Was na to nie stać!”.
Słowa Księdza Prymasa z trudem przebijały się do świadomości społeczeństwa, a jednak uczyły odpowiedzialności za życie i przyhamowały w znacznym procencie samozniszczenie narodu.
Wzywał nie tylko innych do odpowiedzialności za życie, ale sam jako jeden z pierwszych w Polsce stworzył Dom samotnej matki pod Warszawą, zorganizował duszpasterstwo rodzin, wspierał też materialnie rodziny ubogie i wielodzietne. Błogosławił matki w błogosławionym stanie. Niektóre z nich uważały, że dzięki temu błogosławieństwu ich dzieci urodziły się szczęśliwie, pomimo wcześniejszych niekiedy poważnych komplikacji. Wśród wielu jego dokonań obrona człowieczeństwa wydaje mi się najważniejsza. W liście do Polaków 7 lipca 1981 roku Ojciec Święty Jan Paweł II napisał o kardynale Wyszyńskim:
„Jako nieustraszony rzecznik człowieka oraz jego nienaruszalnych praw w życiu osobistym, rodzinnym, społecznym i narodowym stał się zmarły Prymas szczególnym przykładem żywej miłości do Ojczyzny i musi być policzony jako jeden z najwjwiększych mężów w jej dziejach”.
Bibliografia:
Grochowska S., Sobota B., Człowiek niezwykłej miary.
Wyszyński S., Dzieła zebrane, t. I-V, Warszawa 1993–2019.
Wyszyński S., W obronie człowieka wolnego, Warszawa 2003