Surogacja, dzieci jako towar mający metkę z ceną
Nagłośnienie procederu uprawianego na Ukrainie handlu dziećmi , które urodziły tzw. surogatki wywołało dyskusję na temat handlu kobiecym ciałem i traktowania dzieci jako towaru, do którego ma się prawo. Liberalne i homoseksualne środowiska we Włoszech oburzone są tym, że „zamawiającym” parom odmówiono możliwości „odebrania opłaconego towaru”. Powołując się na prawa człowieka przemilczają zarazem fakt, że w ich kraju surogacja wciąż jest prawnie zakazana, choć coraz częściej tolerowana.
Zupełnie niechcący pandemia obnażyła ogromną machinę stojącą za praktyką surogacji, której europejską stolicą jest Ukraina. Macica, którą można wynająć, kosztuje w tym kraju znacznie mniej niż w innych częściach świata, a odbiorca ma gwarancję, że „towar będzie biały”. To właśnie w tym kraju dzieci zamawia wiele par homoseksualnych. Świat dowiedział się o tym, gdy klinika BioTexCom umieściła w sieci film pokazujący kołyski 46 dzieci oczekujących na odbiór przez klientów, których zatrzymały zamknięte granice. Pracownicy kliniki apelowali do klientów, aby naciskali na rządy swych krajów w celu otrzymania specjalnego pozwolenia na przekroczenie zamkniętych granic. Taka petycja wpłynęła m.in. na ręce ambasadora Włoch na Ukrainie, który ją jednoznacznie odrzucił, motywując tym, że włoskie ustawodawstwo uznaje korzystanie z macicy do wynajęcia za niezgodne z prawem.
Odpowiedzią na to była seria artykułów, opublikowanych m.in. na łamach lewicowego dziennika „La Reppublica”, na temat tragedii jaką jest bezpłodność i wielkiego gestu altruizmu, jakim jest surogacja. Głos zabrała m.in. 55-letnia Angela „z powodu bezduszności urzędników niemogąca odebrać córki, która dzięki gestowi jej miłości będzie miała lepsze życie”. Wypowiadały się też pary homoseksualne, które dzieci przywiozły sobie z klinik w Stanach Zjednoczonych. Pisząc o gestach altruizmu i miłości liberalne media przemilczały codzienność praktyk klinik surogacji, w których istnieją specjalne cenniki – dziecko kosztuje od 40 do 70 tys. euro. W USA jest to koszt od 130 do 160 tys. dolarów. Matki surogatki „za usługę” dostają ok. 15 tys. euro. Do cenników wprowadzono nawet kategorię „VIP”, skracając kolejkę oczekiwania na matkę-surogatkę i gwarantując pełen pakiet usług wykluczających m.in. wszelkie anomalie płodu, a nawet zastępcze dziecko, gdyby pierwsze zmarło w ciągu pierwszego roku.
Procederowi korzystania z matek zastępczych jednoznacznie sprzeciwili się biskupi Ukrainy przypominając, że nie można deptać godności zdesperowanych kobiet, a dzieci traktować jako towaru, który można zamówić i kupić. Wezwali też władze swojego kraju do jak najszybszego wprowadzenia zakazu „macierzyństwa zastępczego”. Według włoskiej prasy, która nagłośniła całą sprawę, na Ukrainie jest co najmniej 500 dzieci urodzonych przez surogatki, z którymi kliniki nie mają co zrobić przez ograniczenia wywołane pandemią. Proceder, z którym próbuje się oswoić świat przez „ocieplenie wizerunku surogacji”, nakręca ogromny biznes, na którym najmniej zarabiają matki zastępcze. W całym dyskursie w ogóle nie pojawia się temat dramatu, jakim dla surogatki jest oddanie dziecka i wynikające z tego późniejsze problemy psychologiczne.