In vitro raport - ZABAWA W STWARZANIE

Opublikowano: 10 maja 2019 r.

    Kłopoty z poczęciem dziecka ma w Polsce co piąte małżeństwo. Podobnie jest w całej Europie Zachodniej. Czy jedynym ratunkiem pozostaje dla nich zapłodnienie „in vitro”, czyli dziecko z probówki?

– Za niepłodne uznaje się pary, które nie stosując antykoncepcji, po roku pożycia nie doczekały się potomstwa. W 50% przypadków niepłodność dotyczy kobiety, w 50% przypadków mężczyzn. – mówi Jerzy Rodzeń, położnik i ginekolog z Instytutu Matki i Dziecka przy ul. Kasprzaka w Warszawie. W niepłodności u kobiet jako przyczyny wymienia się zaburzenia pracy organów rozrodczych, kłopoty hormonalne i genetyczne.

Nie bez wpływu na płodność pozostaje styl życia: palenie papierosów, nadmierne odchudzanie, odkładanie poczęcia dziecka na późniejsze lata, a także działanie stresu, wysokiej temperatury, czy niektórych związków chemicznych. Im kobieta starsza, tym trudniej o ciążę i dobre rokowanie w leczeniu. Płodność u mężczyzny zależy od właściwego działania narządów i hormonów płciowych, a leczenie przebiega trudniej niż w przypadku kobiet.

– Obecnie w Europie 5% dzieci rodzi się w wyniku zastosowania metody „in vitro”. W USA jest to 1%, co oznacza 45 tys. dzieci w 2002 r. – mówi prof. Bogdan Chazan, ginekolog i położnik. Ile małżeństw w Polsce sięga po tę metodę? Skali nie da się oszacować, a zjawiska monitorować. Ks. Marek Kruszewski, duszpasterz rodzin w diecezji warszawsko-praskiej, uważa, że 3 spośród 5 małżeństw, które decydują się na adopcję, korzystało wcześniej bezskutecznie z metody „in vitro”.

MANIPULACJA KLIENTEM
     Małżeństwo Thompsonów w Wielkiej Brytanii tak bardzo marzyło o dziecku, że pani Thompson za namową lekarza zgodziła się na wszczepienie dwóch zarodków, by zwiększyć szanse powodzenia. Jakież było zdumienie kobiety, kiedy na świat przyszła jednak trójka dzieci! Thompsonowie wnieśli do sądu sprawę przeciwko klinice, domagając się pokrycia kosztów wychowania trzeciego dziecka. Brytyjska agencja prasowa Reuter w 2000 r. tak skomentowała wydarzenie: „Pragnęli dziecka. Byli nawet gotowi na ofertę „dwa w jednym”. Jednak nie planowali wariantu „kup dwa, trzecie dostaniesz gratis”.

– W Polsce około 20% małżonków ma trudności z poczęciem dziecka, jednak problem niepłodności dotyczy tylko ok. 7% – ocenia prof. Chazan. Oznacza to tyle, że pozostałe osoby mogą począć dziecko po podjęciu leczenia. Jednak zamiast takiego jako pierwsze rozwiązanie proponuje się im metody sztucznego zapładniania. Maria Środoń z Fundacji MaterCare International organizuje warsztaty dla osób, które mają problemy z poczęciem dziecka. Tu małżonkowie uczą się jak wyeliminować stres, jak rozpoznać najlepsze dni małżeńskiej płodności. – Osoby, które zgłaszały się do nas, opowiadały, że bez wykonywania diagnostyki i podejmowania prób leczenia w gabinetach proponowano im skorzystanie z metody „in vitro” – mówi Maria Środoń.

Uczestnicy warsztatów nie są skłonni do rozmów. Trudno ich nawet namawiać, bo o czym mieliby mówić? O swojej ogromnej tęsknocie za dzieckiem?

Prof. Chazan wyjaśnia: – Programy „in vitro” to na świecie dobry biznes. Ośrodki prowadzące te programy chcąc pochwalić się dobrymi wynikami, chętnie zapraszają na zabiegi osoby młode, po krótkim czasie obserwacji, które miałyby również szansę na naturalne poczęcie. Ponadto, by wskaźniki uzyskanych ciąż były wyższe, doprowadza się do zapłodnienia większą liczbą zarodków. Skutkuje to ciążami mnogimi, a dalej dużym ryzykiem przedwczesnego porodu i śmierci dzieci. Innym razem, by zmniejszyć ryzyko ciąż wielokrotnych, opóźnia się moment wszczepienia zarodków do macicy. Giną wówczas na płytce zarodki słabsze a najsilniejsze zostają wszczepione. Jest to inna metoda „redukcji” liczby zarodków i sposób na zmniejszenie liczby ciąż wielokrotnych. – dodaje prof. Chazan.

RYZYKO „IN VITRO”
     Skuteczność metody „in vitro” waha się w granicach 20-30%. Bywa, że zabieg trzeba powtórzyć 2- lub 3-krotnie. A cena zabiegu w Polsce waha się od 3 do 12 tys. zł. Z zasady kliniki nie chcą wykonywać „in vitro” pacjentkom po 40 roku życia, gdy szansa na powodzenie zabiegu jest znaczenie mniejsza.

Metodę poczęcia ludzkiej istoty z wykorzystaniem techniki człowiek odkrył sam. – Ale czy wszystko, co dostępne, dozwolone jest moralnie? – pyta Hanna Wujkowska, lekarz i bioetyk, były doradca premiera Marcinkiewicza ds. rodziny. Wśród przyczyn, z powodu których metoda „in vitro” nie może być zaakceptowana, wskazuje selekcję dokonywaną na zarodkach, z których wiele zostaje uśmierconych. Pozostaje też pytanie o losy zamrożonych embrionów nie wszczepionych kobiecie. – Wpędziliśmy się w ślepy zaułek. Na świecie wiele tysięcy ludzi zamrożonych we wczesnej fazie rozwoju czeka na decyzję. Co z nimi zrobić? Adoptować, znajdować matki zastępcze czy czekać na ich naturalną śmierć? – pyta Hanna Wujkowska.

Biotechnolodzy, chcąc wyciszyć głosy sprzeciwu z wobec takich argumentów, wskazują na „bezpieczne” zabiegi mikroiniekcji. W tej metodzie poza organizmem kobiety hoduje się tylko jeden embrion powstały z połączenia komórki jajowej i plemnika.

– Trzeba jednak przyjrzeć się istocie zabiegu. Kobieta poddawana jest stymulacji jajników, by produkowały większą liczbę komórek jajowych, co nie jest obojętne dla jej zdrowia, zaś plemniki pozyskuje się od mężczyzny na zasadzie samogwałtu – mówi Hanna Wujkowska.

Kobiety decydujące się na „in vitro” muszą liczyć się z powikłaniami. – Należy do nich np. zespół hiperstymulacji, występujący u 3-8 % kobiet poddawanych procedurze sztucznego zapłodnienia. W niektórych przypadkach ciężka postać tego zespołu kończy się śmiercią. W jednej z publikacji pochodzących z Finlandii, ciężki zespół hiperstymulacji wystąpił w 23 przypadkach na 1 tysiąc zabiegów „in vitro” – mówi prof. Chazan. W takich sytuacjach potrzebna jest hospitalizacja. W Polsce kobiety z powikłaniami trafiają do państwowych placówek służby zdrowia, gdzie ich leczenie jest bardzo kosztowne. W ten sposób Narodowy Fundusz Zdrowia spija piwo nawarzone przez prywatne kliniki.

Pierwszym dzieckiem urodzonym w wyniku zapłodnienia in vitro była Louise Brown. Przyszła na świat w Anglii w 1978 r. Dziś to ona spodziewa się pierwszego dziecka. Cały świat nauki obserwuje to w wielkim napięciu. Nie wiadomo bowiem jak będzie następował rozwój dzieci, których matki przyszły na świat w warunkach sztucznego zapłodnienia?

– Zarodki „in vitro” rozwijają się w sztucznych pożywkach, których skład chroniony jest patentami. W żadnej mierze takie środowisko nie może zastąpić organizmu matki. Tego rodzaju warunki mogą zakłócić procesy programowania genetycznego. Wiadomo już, że dzieci urodzone po zastosowaniu metody „in vitro” mają mniejszą wagę urodzeniową, częściej mogą występować u nich nowotwory i inne choroby – ocenia prof. Chazan. Jednak nie udaje się do końca zbadać wpływu „in vitro” na rozwój dziecka, ponieważ sposób poczęcia dziecka rodzice utrzymują w tajemnicy.

EMBRIONY NA SALI ROZPRAW
     Legalizacja metod wspomaganego rozrodu uruchomiła całą lawinę manipulacji materiałem genetycznym mężczyzny i kobiety. Przed sądem w Stanach Zjednoczonych toczyła się niedawno bezprecedensowa rozprawa. Dorosłe dzieci z pierwszego małżeństwa domagały się zniszczenia przechowywanego w klinice nasienia ich zmarłego ojca. Chciały w ten sposób nie dopuścić do urodzenia kolejnego potomka, który dziedziczyłby część majątku ojca. Sąd odrzucił argument. Sąd apelacyjny początkowo utrzymał orzeczenie sądu niższej instancji, przydzielając zgodnie z ustaleniami podziału majątku – żonie 20% nasienia, a dzieciom po 40%. Jednak potem orzekł, że nasienie jako „wyjątkowa forma własności” nie może być przedmiotem podziału na równi z inną własnością. Ostatecznie więc wdowa otrzymała wszystkie 12 fiolek z plemnikami męża! Co z nimi zrobi?

Przed innym problemem stanęli też sędziowie rozstrzygający sprawę rozwiedzionego małżeństwa w Irlandii. Mąż pozwał żonę, która chciała poddać się zabiegowi wszczepienia zarodków, które zostały zapłodnione jeszcze przed rozwodem małżonków. Chciała urodzić dzieci, którym wspólnie dali życie i za które poczuła się odpowiedzialna. Ale rozwiedziony z nią współmałżonek twierdził, że z tą panią żadnych dzieci mieć już nic chce. Mimo, że one zostały już poczęte!

Dwa lata temu dwie niesłyszące siostry doprowadziły do realizacji szokującego zamierzenia. Sharon i Candy McCullogh postanowiły mieć niesłyszące dziecko. Udało się im uzyskać nasienie mężczyzny, którego przodkowie od pięciu pokoleń byli głusi. Dziecko, zgodnie z planem urodziło się pozbawione słuchu.

Wiele kontrowersji wzbudziły przypadki „późnego macierzyństwa” czy też kaprysu starszych pań: we Włoszech zastępczą matką dziecka swojej córki została 60-latka. Zaś w Rumunii 68-letnia kobieta urodziła bliźniaki.

Pojawiają się głosy, iż w Polsce w obiegu znajdują się szczepionki używane przy szczepieniach ochronnych, wykonane na bazie embrionów. Obok tego rodzaju absurdalnych i drastycznych przypadków manipulacji, bioetycy wskazują na niebezpieczeństwo manipulacji życiem na większą skalę: chodzi tu o handel embrionami, wspomniane szczepionki czy wykorzystywanie embrionów do badań genetycznych. Wciąż słyszymy o komórkach macierzystych, które stały się wielkim odkryciem najnowszej biologii. Zachowują one zdolność do wytwarzania komórek wyspecjalizowanych, budujących tkanki i narządy. Naukowcy wiążą z nimi nadzieje na leczenie nowotworów, poważnych uszkodzeń serca, mózgu czy wątroby. Komórki macierzyste występują u dorosłego człowieka, ale jako jedno z „najlepszych ich źródeł” wskazuje się ludzkie zarodki. Uzasadnione pozostaje więc pytanie: co przyniesie przyszłość.

KOŚCIÓŁ MÓWI NIE
     Kościół jednoznacznie wypowiada na temat sztucznego zapłodnienia. – Przy czym nie chodzi tu o kwestię „słabości” metod medycznych, ale sprawy najbardziej zasadnicze dla godności osoby ludzkiej. Nawet gdyby nauka posunęła się tak daleko, iż nie dochodziłoby do niszczenia zapłodnionych komórek, Kościół nie może zaakceptować technik „in vitro” – mówi ks. Jarosław Szymczak, adiunkt w Instytucie Studiów nad Rodziną UKSW. – Istota problemu polega na rozumieniu niezbywalnej godności człowieka. Człowiek ma prawo do poczęcia w ludzkim akcie miłości małżeńskiej. Oczywiście, Kościół rozumie problem małżonków, którzy nie mogą cieszyć się darem własnych dzieci, ale przypomina też, że dziecko nie jest rzeczą, którą można i trzeba mieć za wszelką cenę – mówi ks. Szymczak. Kościół zachęca, by szukać sposobów dla wsparcia aktu małżeńskiego, zaś małżonkowie mają prawo do podjęcia leczenia, w celu poprawy płodności, mogą też otworzyć się na przyjęcie jako dar dziecka adoptowanego. Trzeba jednak wiedzieć, że korzystanie z metod „in vitro” z powodu zamachu na godność ludzką mieści się w kategoriach grzechu ciężkiego.

więcej: www.adonai.pl